Jarosław Zachwieja
redaktor portalu Fotografuj.pl . Użytkownik lustrzanek cyfrowych standardu APS-C – obecnie Canona EOS 30D.
Niepełna klatka mi wystarczy
Nie zamierzam zaprzeczać, że fotografowanie małoobrazkową lustrzanką cyfrową niesie ze sobą zupełnie nowe doznania. Wielkość wizjera, szerokie pole widzenia obiektywu oraz świadomość obcowania z bardzo zaawansowanym i opracowanym z myślą o wysublimowanych potrzebach wymagających fotografów urządzeniem – to wszystko sprawia, że korzystanie z lustrzanki pełnoklatkowej jest bardzo przyjemnym doświadczeniem. Przyznaję jednak, że nie do końca rozumiem ogrom tęsknoty za formatem 36x24 mm, jaki dostrzegam u wielu moich fotografujących kolegów.
Wydaje mi się, że znam przyczynę tego stanu rzeczy. Przyznaję się bez bicia, że jeśli chodzi o fotografię jestem typowym "dzieckiem cyfry" – dopiero pojawienie się przystępnych cenowo lustrzanek D-SLR umożliwiło mi pełne wciągnięcie się w robienie zdjęć. Wcześniej po prostu nie miałem ochoty (ani prawdę mówiąc pieniędzy) na to, aby wykonać serię zdjęć, których jedynym celem byłoby np. poznanie tajników głębi ostrości. Aparat cyfrowy bardzo mi to zadanie ułatwił. Brak swego rodzaju "analogowych korzeni" sprawił, że nie nabrałem podobnych nawyków, jak wypowiadający się na poprzedniej stronie kolega Przemek. Dla mnie obiektywem szerokokątnym jest 17 mm, standardowym 30 mm, natomiast portretowym – od 55 mm w górę. Brakuje tej świadomości, że "wchodząc w cyfrę" coś utraciłem.
Są oczywiście rzeczy, które bardzo mnie w aparatach pełnoklatkowych pociągają – głównie jest to wspomniany wcześniej wizjer – jednak nie tak, abym miał w tym celu wymieniać korpus aparatu i połowę optyki oraz zmuszać się do dźwigania jeszcze większych ciężarów, niż do tej pory. Właśnie kwestia gabarytów aparatu oraz obiektywów (zwłaszcza tych lepszych i jaśniejszych) jest w przypadku modeli pełnoklatkowych dla mnie najbardziej problematyczna. Z drugiej strony modele projektowane z myślą o matrycach APS-C bardzo często odznaczają się znacznie bardziej poręcznymi wymiarami i wagą. Jest to duża zaleta tego standardu.
Ostateczną decyzję dotyczącą mojej dalszej fotograficznej "drogi życia" podjąłem jednak zupełnie niedawno, kupując znakomity obiektyw
Canon EF-S 17-55mm F/2.8 IS USM, który stał się moim podstawowym "szkłem". Ponieważ jest to konstrukcja niepełnoklatkowa, a na dodatek z bagnetem EF-S (a więc niemożliwa do wykorzystania w korpusach pełnoklatkowych Canona), moja ewentualna przesiadka na Full Frame będzie już teraz dość skomplikowaną i kosztowną operacją. Na tyle, że zapewne nie będzie mi się już chciało tego robić.