Obraz rejestrowany przez aparat nie zależy od wielkości matrycy. Duży wpływ na niego mają natomiast rozmiar pojedynczych elementów światłoczułych – większe wychwytują więcej światła i zapewniają lepszy, mniej zaszumiony obraz (m.in. z tego powodu praktyka zwiększania przez producentów rozdzielczości cyfraków za wszelką cenę, czyli tzw. "pompowanie pikseli" jest przez nas tak często krytykowane). Dwie dostępne obecnie dla fotoamatorów konstrukcje pełnoklatkowe – Canon EOS 5D oraz Nikon D700 – dysponują przetwornikami o rozdzielczości około 12 megapikseli rozłożonymi na powierzchni 864 mm². Wynika z tego, że w aparatach tych na 1 mm² przypada około 13 889 pikseli. Przetwornik APS-C (typowy dla aparatów Nikona – dla uproszczenia rozpatrujemy ten jeden przykład) ma powierzchnię wynoszącą 370 mm². 12 megapikseli zebrane na takiej powierzchni (taką rozdzielczością odznacza się np. Nikon D300) daje już zagęszczenie wynoszące 32 432 piksele na mm², a więc aż 2,3 razy więcej.
|
24-megapikselowy przetwornik CMOS firmy Sony. Czy sprawdzi się tak dobrze, jak 12-megapikselowe konstrukcje Canona i Nikona – czas pokaże. |
Rzeczywistość potwierdza te obliczenia: obrazy rejestrowany przez aparaty Canon EOS 5D oraz Nikon D3 i D700 (obydwie lustrzanki mają przetworniki o takiej samej rozdzielczości) odznaczają się bardzo dobrą jakością i są praktycznie pozbawione szumów. Jest to jednak zasługa stosunkowo niewielkiej rozdzielczości tych aparatów, a nie faktu, iż są one pełnoklatkowe. W przypadku nadchodzącego modelu Sony A900, którego rozdzielczość ma wynosić aż 24 megapiksele oraz innych cyfraków wyposażonych w nowe matryce sytuacja może przedstawiać się zupełnie inaczej.
W stepie szerokim – czyli o gigantycznych wizjerach
Niezaprzeczalną zaletą lustrzanek pełnoklatkowych są ich wizjery. Nawet nie odzwierciedlający pełnej powierzchni rejestrowanego obrazu i dość ciemny wizjer Canona EOS 5D (96% pokrycia kadru, powiększenie 0,71x) jest wyraźnie większy i wygodniejszy w użytkowaniu od największego nawet wizjera lustrzanki APS-C (w chwili pisania tego artykułu palmę pierwszeństwa w tym zakresie dzierży Nikon D300, którego wizjer oferuje 100-procentowe pokrycie kadru oraz współczynnik powiększenia 0,94x).
|
Wielka matryca, wielkie lustro, wielka matówka, wielki wizjer. Jednym z plusów lustrzanek Full Frame jest znacznie większy obraz widziany w okularze, co ułatwia fotografowanie. |
Rozmiary wizjera to jeden z tych elementów, które ściśle zależą od wielkości matrycy – ponieważ matówka lustrzanki ma takie same wymiary, co przetwornik obrazu. Istnieją wprawdzie aparaty, których obraz z wizjera jest większy od matówki (taką konstrukcją jest topowy obecnie aparat systemu Cztery Trzecie, czyli
Olympus E-3), jednak należą one do rzadkości.
Obiektyw ukazuje swoje ciemne strony
Osoby, którym uda się zgromadzić wystarczającą ilość pieniędzy w celu zamiany dotychczasowego aparatu typu D-SLR na model z matrycą Full Frame może czekać niemiła niespodzianka. Okaże się bowiem wówczas, że precyzyjnie dobrana do lustrzanki APS-C optyka na „pełnej klatce” nie jest już tak doskonała.
|
Canon EF 17-40 F/4L USM – ten uważany za wzorowy pod względem jakości obrazu obiektyw po podłączeniu do pełnoklatkowego korpusu cyfrowego okazuje się być ''szkłem'' mocno przeciętnym. Winę za to ponoszą głównie silne spadki ostrości obrazu w narożnikach kadru. |
Obiektyw pełnoklatkowy podłączony do korpusu z matrycą APS-C wykorzystuje do odwzorowywania obrazu na matrycy centralne, najlepsze pod względem optycznym fragmenty soczewek. Tymczasem wszelkie wady obiektywu, takie jak aberracje chromatyczne, dystorsje, czy spadki ostrości najsilniej widoczne są na krawędziach obrazu. W ten sposób nawet dobre obiektywy odsłaniają swoje mankamenty, a tańsze konstrukcje budżetowe mogą się okazać zupełnie nieużywalne. Bardzo często kupno lustrzanki pełnoklatkowej oznacza dla nieświadomego fotoamatora również konieczność wymiany większości lub nawet całej "szklarni".