Mijający rok jest przełomowy dla rozwoju aparatów cyfrowych z przetwornikami obrazu o rozmiarach odpowiadających tradycyjnemu formatowi 35 mm, czyli tzw. pełnej klatce (
ang. Full Frame). Po wielu latach dominacji na tym polu firmy Canon, jej największy konkurent zaprezentował dwa modele z przetwornikami 36 x 24 mm – były to Nikon D3 (premiera: jesień 2007) oraz Nikon D700 (premiera: lato 2008). Jednocześnie aspirująca do miana lidera fotografii cyfrowej firma Sony od początku roku otwarcie zapowiada premierę swojego aparatu tej klasy – A900, zaś ze strony Canona co rusz dobiegają pogłoski o nadejściu następcy legendarnego EOS’a 5D.
|
Sony A900 – aparat, który ma szansę wiele zmienić na rynku lustrzanek Full Frame. Pierwsza w pełni profesjonalna konstrukcja w systemie Alfa ma kusić nabywców m.in. wyjątkowo atrakcyjną ceną. |
W tej sytuacji coraz większe rzesze fotografów rozważają możliwość "przesiadki" z aparatów typu APS-C na jeden z modeli pełnoklatkowych. Cena takiej operacji jest wysoka: najtańsza i kilkuletnia już konstrukcja, jaką jest wspomniany Canon EOS 5D nadal kosztuje powyżej 6 tysięcy złotych (w USA cena ta jest niższa i wynosi około 1800 dolarów), natomiast za najtańszego konkurenta, czyli Nikona D700 trzeba zapłacić już około 8 900 złotych. Pokusa jest silna – w Internecie na łamach for i grup dyskusyjnych aż roi się od zapewnień, że tylko korpus typu Full Frame umożliwia robienie naprawdę dobrych zdjęć.
Poniższy tekst ma na celu wniesienie do tego zjawiska, które niekiedy nosi już znamiona obsesji, nieco zdrowego rozsądku. Przedstawiamy w nim zalety i wady (bo i one istnieją) korzystania z "pełnej klatki", a także ceny jaką nieostrożnemu fotoamatorowi przyjdzie zapłacić za zbyt pochopną decyzję.
Powiew historii
Gdy powstawały pierwsze cyfrowe lustrzanki cyfrowe, ich twórcy zetknęli się z dużym problemem natury technicznej oraz ekonomicznej: ówczesne przetworniki obrazu o rozmiarach równych klatce filmu małoobrazkowego (36 x 24 mm) były niesłychanie drogie oraz trudne do wykorzystania w aparacie, który z założenia miał być urządzeniem podręcznym. W celu uporania się z tym problemem sięgnięto po rozwiązanie, które nie sprawdziło się w fotografii tradycyjnej – opracowany w 1996 roku
format APS, a dokładniej jego odmianę o nazwie APS-C. W ten sposób przetworniki obrazu o rozmiarach 23,6 x 15,7 mm (standard Nikona), 22,2 x 14,8 mm (standard Canona) oraz 20,7 x 13,8 mm (standard Sigmy) na dobre zadomowiły się w lustrzankach cyfrowych – zarówno amatorskich jak i profesjonalnych.
|
Contax N Digital – pierwszy szeroko dostępny aparat D-SLR z przetwornikiem 35 mm. Aparat zaledwie rok po swojej premierze został wycofany z rynku. |
Wprawdzie już w 2000 roku firma Contax zaprezentowała wprowadzony do sprzedaży w 2002 roku pełnoklatkowy aparat cyfrowy Contax N Digital (niezbyt udany – został wycofany ze sklepów zaledwie rok później), a w 2002 roku Canon wprowadził na rynek pierwszego profesjonalnego EOS-1Ds’a, jednak przez kolejne lata cyfrowe lustrzanki małoobrazkowe były dostępne tylko dla wysoko opłacanych zawodowców.
Przełom nastąpił w 2005 roku, kiedy to firma Canon zaprezentowała pierwszy pełnoklatkowy amatorski aparat cyfrowy, czyli Canona EOS 5D (określenie "amatorski" w odniesieniu do urządzenia za 3500 dolarów wydaje się być dość kontrowersyjne, jednak firma właśnie w taki sposób pozycjonuje ten model). W roku 2007 do wyścigu na tym torze dołączyły firmy Nikon oraz Sony, a sam Canon EOS 5D – konstrukcja dwuletnia, choć nadal bardzo popularna – osiągnął na rynku amerykańskim cenę poniżej 2000 dolarów.
|
Canon EOS 5D – aparat, który już zdążył zapisać się na stałe w historii fotografii. Pierwsza pełnoklatkowa lustrzanka cyfrowa ''dla mas''. |
Dlaczego pełna klatka?
Zwolennicy formatu 35 mm przytaczają wiele argumentów na korzyść tego typu aparatów. Podobnie, jak to bywa w tego typu sytuacjach, część z nich jest uzasadniona, część jest ważna dla wąskiej grupy fotografujących, a część można uznać za wątpliwą. Postaramy się omówić je w skrócie, rozpoczynając od najważniejszego.