Aparaty fotograficzne przez dziesięciolecia świetnie radziły sobie bez żadnego zasilania. Dopiero wprowadzenie bardziej zaawansowanej automatyki ekspozycji wymagało dostarczenia do aparatu zasilania, chociaż wiele modeli aparatów doskonale działało nawet po wyjęciu baterii. Z czasem jednak układów wymagających zasilania prądem elektrycznym zaczęło w aparatach fotograficznych przybywać: elektronicznie sterowana migawka, elektryczny naciąg błony filmowej, elektryczny napęd migawki i lustra, elektryczny napęd autofokusa i przysłony, wbudowana lampa błyskowa, wyświetlacz kontrolny LCD… W dzisiejszych nowoczesnych aparatach fotograficznych, również tych analogowych (pomijając duże kamery studyjne), "elektryczne" jest praktycznie wszystko – bez odpowiedniego źródła zasilania nie będą w ogóle funkcjonować.
Bez prądu ani rusz
Współczesny aparat fotograficzny jest urządzeniem dość prądożernym – dotyczy to również, a może zwłaszcza popularnych, kompaktowych aparatów cyfrowych. W odróżnieniu od swego analogowego krewniaka, cyfrowy kompakt zużywa energię przez cały czas: zarówno w trakcie kadrowania, wykonywania zdjęcia jak ich przeglądania. Najbardziej prądożernym etapem fotografowania jest kadrowanie – w aparacie kompaktowym pracuje wówczas matryca światłoczuła, układ przetwarzania obrazu, wyświetlacz (na którym kadrujemy obraz), układ autofokusa, elektryczny układ zmiany ogniskowej… Dlatego też im dłużej będziemy się do pojedynczego zdjęcia "przymierzać", tym mniej zdjęć wykonamy na pojedynczym zestawie baterii. Samo wykonanie zdjęcia nie powoduje już znacząco zwiększonego poboru prądu.
|
Sposób fotografowania aparatem kompaktowym powoduje, że również w trakcie kadrowania zużywa on znacznie ilości energii. |
Nieco inaczej pod tym względem wypadają lustrzanki. Tu w trakcie kadrowania zdjęcia pracuje mniej układów (AF, kontrola ekspozycji), i w dodatku pracują one impulsowo – tzn. po lekkim wciśnięciu spustu. Sytuacja zmienia się jednak zupełnie w momencie wykonywania zdjęcia: w ruch trzeba wprawić migawkę (a jej elementy osiągają iście kosmiczne przyspieszenia), podnieść i opuścić lustro, domknąć do wartości roboczej przysłonę… Wszystko to powoduje, że chwilowy pobór prądu w trakcie wykonywania zdjęcia może znacznie przekraczać spoczynkowy. Najlepszą ilustracją tezy, że wydajność zasilania może warunkować "szybkostrzelność" aparatu jest półprofesjonalny
Nikon D300, który po zastosowaniu dodatkowego zasilania "rozkręca się" do szybkostrzelności 9 kl./s (przy standardowych 6 kl./s).
Jak więc widać, to ile aparat fotograficzny "pociągnie" na bateriach zależy zarówno od jego własnej "prądożerności", jak i sposobu, w jaki będziemy go użytkować. Jednak żywotność i pojemność wykorzystywanych ogniw zależy również od ich typu oraz sposobu, w jaki będziemy je eksploatować. Obchodząc się z nimi w niewłaściwy sposób, możemy łatwo doprowadzić do sytuacji, w której nasz aparat będzie "padał" w najmniej oczekiwanym momencie z powodu wyczerpania akumulatora.