Uwiecznienie na zdjęciu zorzy polarnej to nie lada gratka dla każdego fotografa. Jak jednak ją fotografować?
Statyw to oczywiście podstawa. Bez niego nie ma co myśleć o udanych ujęciach. Statyw na śniegu może być sam w sobie problemem z powodu niestabilnego podłoża i wiecznego zapadania się wąskich nóżek w prawie 60 cm pokrywę śniegu. Ja radzę sobie najczęściej ustawiając dwie nogi statywu na jego własnym pokrowcu, a trzecią na czymś co mam pod ręką – a tak się składa, że zwykle jest to mój plecak. Na początek przygody z fotografowaniem zorzy
polecam zacząć od 30 s naświetlania z szeroko otwartą przysłoną. Wszystko jednak zależy od intensywności zorzy w danym dniu. Eksperymentowanie jak zawsze pozwala poznać zjawisko i osiągać coraz lepsze rezultaty. Należy pamiętać jednak, że dłuższy czas naświetlania powoduje utracenie pięknej struktury zorzy i zmianę jej w świetlistą zieloną łunę – jak zwykle coś za coś.
|
Zorza zwykle przemieszcza się ze wschodu na zachód zmieniając przy tym intensywność świecenia. Fot. Iwona Krajcarz i Paweł Jasionowski |
Inną
ważną rzeczą jest zdjęcie wszystkich filtrów. Filtr UV pozostawiony na obiektywie spowoduje pojawienie się trudnych do usunięcia zniekształceń obrazu dokładnie pośrodku kadru. Z uwagi na to, że zorza polarna to ogromne zjawisko, rozciągające się na dużej części nieba,
ciekawym pomysłem na sfotografowanie zorzy polarnej jest stworzenie panoramy. Do standardowych technik i procedur tworzenia panoram takich, jak bezwzględne utrzymywanie aparatu w poziomie i zakładki, należy dodać jeszcze jedną:
zorza zwykle przemieszcza się ze wschodu na zachód zmieniając przy tym intensywność świecenia, dlatego właśnie w takim kierunku warto tworzyć panoramy.
Polowanie na zorze czas zacząć!
Jest zimowy wieczór. Za oknem -36 st. C. Na kanapie leżą przygotowane ciepłe ubrania – dla każdego po trzy pary spodni, polarów i po dwie skarpet i rękawiczek. Kurtka, szalik i ciepłe buty w pogotowiu. My wpatrzeni w monitor komputera, który co 1 minutę odświeża aktualny widok nieba z kamery internetowej usytuowanej jakieś 200 km na północ od naszego miasta. Wyczekiwanie trwa. Zegar wskazuje 22:00. Nic nie zwiastuje tego, że właśnie dziś zobaczymy największą i najjaśniejszą do tej pory zorzę polarną. Wtem, coś pojawia się na niebie. Pierwsze oznaki aktywności są dość dobrze widoczne. Szybko zakładamy ciepłe ubrania i w drogę. Docieramy na miejsce jakieś 15 minut później. Początkowo niebo jest kompletnie czarne.
|
Dłuższy czas naświetlania powoduje utracenie pięknej struktury zorzy i zmianę jej w świetlistą zieloną łunę. Fot. Iwona Krajcarz i Paweł Jasionowski |
Tylko gwiazdy są dobrze widoczne z górującym Orionem i Gwiazdą Polarną wysoko nad horyzontem. Po jakiś 30 minutach oczekiwania, około 23:00 pojawia się pierwszy rozbłysk. Zwykle wypatrujemy zorzy nad horyzontem toteż jesteśmy szczerze zaskoczeni, że tym razem znajduje się ona praktycznie nad naszymi głowami. Z uwagi na stosy ubrań, które mamy na sobie prawdziwy problem sprawia nam spojrzenie w górę. Najprostszym, a jednocześnie nieuniknionym sposobem po chwili wpatrywania się pionowo w niebo jest przewrócenie się na plecy. Zaraz po nim fala zielonego światła zalewa jedną czwartą nieba i przemieszczając się ze wschodu na zachód rozjaśnia niebo wysoko nad horyzontem. Kształt zorzy można opisać jako
falujące wstęgi zielonego światła lub zielony dym, który często wyciągany jest wysoko w niebo na kształt świetlnych słupów. Oczekujemy na pojawienie się kolejnych jaśniejących rozbłysków przemarzając przy tym do kości. W takich warunkach ciepły samochód w pobliżu z termosem gorącego napoju to prawdziwy luksus. Robimy zdjęcia, cieszymy oczy wspaniałym pokazem potęgi natury i podziwiamy to, z czego daleka północ słynie od dawna. W takich momentach rozumie się lepiej
lapońskie przysłowie „kto choć raz w życiu zobaczy zorze, do końca swych dni będzie szczęśliwy” . Oczarowani tym, co zobaczyliśmy wracamy do domu z uśmiechem na twarzach.
o każdego z takich wieczorów trzeba się odpowiednio przygotować, ale nie ma się żadnej gwarancji na zaobserwowanie zorzy. Tak naprawdę przez wiele wieczorów nie obserwujemy nic lub prawie nic. Łatwo spóźnić się na jedyny tej nocy rozbłysk zorzy lub z wrodzonej niecierpliwości zrezygnować zawczasu, by dopiero w domu dowiedzieć się, że po 30 minutach od opuszczenia miejsca obserwacji na niebie działo się coś naprawdę spektakularnego.
Często ktoś pyta mnie czemu wybrałem północ – przecież tam tak zimno. Odpowiadam, że jest tu naprawdę pięknie – szczególnie zimą i wiosną. Szerokie widoki, które mamy zupełnie dla siebie. Można spacerować tu całymi godzinami nie napotykając innych ludzi na swojej drodze.
Zobacz także:Nikon 1 V1 – jestem o krok przed TobąJak fotografować w deszczu i mgleTEST: Sony A77 – aparat dla fotografa i filmowca5 wskazówek dla fotografów na 2016 rokTEST: Sony SLT-A65 – zdjęcia jak z lustrzanki, filmy jak z kameryObiektywy i akcesoria dla aparatów systemu NIKON 1Zdjęcia panoramiczne – aparaty Sony zrobią je za CiebiePanoramy w fotografii podróżniczejFotografia podróżnicza - porady na dobry początekNeutralne filtry szare połówkowe w fotografii krajobrazowejTEST: Sony NEX-5N – udana modernizacjaMAKRO – kilka porad na dobry i... tani początek