Amatorska lustrzanka cyfrowa D80, jeden z najbardziej udanych aparatów Nikona, doczekała się miesiąc temu następcy. Nikon D90, bo o nim oczywiście mowa, na pierwszy rzut oka nie różni się wiele od protoplasty – te same kształty korpusu, te same rozmiary, odmienna jest jedynie organizacja tylnej ścianki aparatu. Nic w tym dziwnego – opracowany przez włoską pracownię Giugiaro korpus wprost "klei się" do dłoni. Zrozumiałe jest zatem, że do zasadniczego konceptu ergonomicznego nie wprowadzono niemal żadnych zmian, a drobne poprawki wynikają jedynie z nowości funkcjonalnych aparatu.
Znacznie więcej "dzieje się" za to wewnątrz aparatu. Duża część podzespołów została wymieniona na elementy obecne w profesjonalnych modelach D3/D300/D700. Ich zastosowanie w zdecydowanie amatorskim aparacie ma różnorakie skutki. Dla użytkownika: D90, mimo iż jest aparatem nowym, wykorzystuje niemal wyłącznie dobrze sprawdzone technologie i podzespoły. Dla producenta: redukcja kosztów – nawet jeśli niektóre elementy znajdą się w aparacie amatorskim nieco na wyrost, skorzystanie z gotowych "klocków" pozwala niesłychanie obniżyć koszty zarówno opracowania nowego modelu, jak i produkcji samego aparatu. Tak też powstał D90: jest to mieszanka elementów zaczerpniętych w niemal niezmienionej formie z D80 oraz modułów z modeli nowej generacji. Poniższe zestawienie w dużym uproszczeniu przedstawia "rodowód" poszczególnych elementów funkcjonalnych D90:
Korpus | D80 |
Przetwornik obrazu | D300/własny |
Procesor obrazu | D300 |
Układ pomiaru ekspozycji | D80 |
Układ ustawiania ostrości | D80 |
Zarządzanie przetwarzaniem obrazu | D300 |
Organizacja menu | D300 |
Wizjer | D80 |
Funkcje ekranu LCD | D700 |
LiveView | D700/własny |
Rejestracja wideo | własna |
Jak zatem widać, trudno w wypadku Nikona D90 mówić o rozwiązaniach nowatorskich – niemal każdy element składowy tego korpusu mogliśmy już wcześniej spotkać w innym aparacie. Jedynym zupełnie nowym elementem jest funkcja
rejestracji sekwencji wideo, o której więcej napiszemy na kolejnych stronach. Łowcy nowinek mogą się zatem czuć zawiedzeni. Jednak każdy fotoamator oczekuje aparatu niezawodnego – a taka właśnie "układanka" skomponowana przez inżynierów Nikona daje spore szanse. Pora zatem przejrzeć się jej z bliska.
Przetwornik obrazu: podobny, lecz nie taki sam
Sercem lustrzanki cyfrowej jest element rejestrujący obraz. To od jego konstrukcji w pierwszej kolejności zależy jakość obrazu rejestrowanego przez aparat, zwłaszcza gdy korzystamy z wyższych czułości rejestracji (ISO). Przez długie lata w amatorskich lustrzankach dominowały przetworniki wytwarzane w technologii CCD, zaś układy typu CMOS stosował wyłącznie Canon. W tym fakcie wielu upatrywało źródła przewagi, jaką miały lustrzanki tego ostatniego. Zwłaszcza w kwestii jakości obrazu i stopnia zaszumienia zdjęć wykonywanych przy wysokim ISO. Czasy tego swoistego monopolu Canona na technologię CMOS skończyły się jednak na dobre mniej więcej rok temu, zaś D90 jest pierwszym amatorskim modelem Nikona wyposażonym w przetwornik tego typu.
|
Wraz z modelem D90 po raz pierwszy w amatorskiej lustrzance Nikona pojawił się przetwornik obrazu typu CMOS. |
Element rejestrujący obraz zastosowany w D90 ma tę samą liczbę punktów światłoczułych co układ znany z profesjonalnego korpusu D300. Według informacji producenta jest to jednak nowo zaprojektowany element wykonany w tej samej technologii. Jest to bardzo prawdopodobne, gdyż wymagania dotyczące wydajności przesyłania danych są w wypadku D90 znacznie mniejsze niż ma to miejsce w D300. Zapewne oba układy schodzą z tej samej linii produkcyjnej, chociaż podobnie jak w wypadku D300 Nikon nie zdradza, kto jest wytwórcą stosowanych przetworników. Wcześniejsze związki obu firm i obecny profil wytwarzanych na własne potrzeby matryc pozwala spekulować, że w obu wypadkach jest to Sony. Jednak Nikon zdecydowanie dementuje te pogłoski, jakoby wykorzystywał w swoich lustrzankach te same matryce, które zaleźć można w lustrzankach systemu Sony Alfa. Najprawdopodobniej obie konstrukcje wspólną mają tylko linię produkcyjną.
Zakres dostępnych czułości to 200-3200 ISO, przy czym rozszerzyć go można "w górę" i "w dół" o 1 EV do odpowiedników 100 i 6400 ISO. Trzeba przyznać, że jest to zakres bardzo atrakcyjny jak na lustrzankę amatorską. Przetwornik obrazu zastosowany w D90 ma 12 milionów pikseli, co naszym zdaniem w zastosowaniach amatorskich, jest wartością aż nazbyt wystarczającą. Canon w zaprezentowanym właśnie modelu 50D oferuje 15 megapikseli, jednak angażowanie się w ten wyścig nie ma raczej większego sensu. Owszem, dodatkowe megapiksele dają nam większe możliwości kadrowania obrazu, jednak by skorzystać z tego potencjału należy dysponować naprawdę dobrymi obiektywami. 12-megapikseli wydaje się być zatem wystarczającym kompromisem pomiędzy zdrowym rozsądkiem, a wymogami marketingowymi.
Przetwornik zaopatrzony został w układ usuwania z powierzchni matrycy zanieczyszczeń (a w zasadzie oczyszczania filtra dolnoprzepustowego), które osadzają się na jej powierzchni podczas wymiany obiektywów. Działa on podobnie do mechanizmu znanego z aparatów Olympusa, a więc wykorzystuje ultradźwiękowe impulsy "zmiatające" zanieczyszczenia z powierzchni filtra dolnoprzepustowego. Może on być aktywowany automatycznie podczas każdego włączania lub wyłączania aparatu lub być uruchamiany na życzenie.
|
Filtr dolnoprzepustowy wprawiany jest w drgania, które pozwalają usuwać zanieczyszczenia z jego powierzchni. |