Wybór układu zapłonowego
Przed przystąpieniem do przeróbki lampy i podjęciem decyzji, co do niezbędnych zakupów konieczne będzie najprawdopodobniej zerknięcie do wnętrza lampy by przyjrzeć się, jaki układ elektryczny został tam oryginalnie zastosowany. W naszym wypadku odkręcenie tylnej pokrywy panelu nie dało nam zbyt wielu użytecznych informacji – cała elektryka zamontowana jest tak, iż niewiele można było zobaczyć.
|
Na tym etapie zdjęcie tylnej pokrywy da nam niewiele – wszystkie połączenia elektryczne poprowadzone są od przodu. |
Niezbędne zatem okazało się zdjęcie odbłyśników znajdujących się za świetlówkami – po ich uprzednim demontażu. Jak się okazało, również w trakcie zasadniczej przeróbki była to właściwa (przynajmniej w pierwszej fazie operacji) droga dostępu do wnętrza urządzenia.
|
Przed demontażem odbłyśników delikatnie zdejmujemy świetlówki. By to uczynić, musimy odblokować styki wciskając czerwony przycisk. |
Wewnątrz znajdują się trzy podwójne układy zapłonowe nieokreślonej bliżej produkcji. Każdy z nich podłączony jest do osobnego włącznika, co pozwala na włączanie świetlówek parami, i uzyskanie w ten sposób trójstopniowej regulacji jasności świecenia. Między innymi z tego powodu zdecydowaliśmy się na odwzorowanie oryginalnego układu i zakup trzech podwójnych stateczników Vossloh-Schwabe ELXc 254.865. Nie są to oczywiście jedyne, które spełniają nasze wymagania, mogą to być np. OSRAM QTP-DL 2X55.
|
Układy zapłonowe znajdujące się wewnątrz panelu to tanie stateczniki chińskiej produkcji. |
Stateczniki ELXc (QTP-DL również) mają jednak zupełnie inne wymiary, niż oryginalnie zastosowane przez producenta co powoduje, iż konieczne są przeróbki nie tylko elektryczne, ale i mechaniczne. W pierwszym momencie rozważaliśmy wykonanie w kątownikach, na których zamontowane były oryginalne układy zapłonowe, wycięć o odpowiednim przekroju, w które zmieściłyby się następnie stateczniki ELXc, zrezygnowaliśmy jednak z tego pomysłu. Po pierwsze, zmniejszyłoby to sztywność konstrukcji, do której przymocowane są stateczniki. Po drugie – może nawet ważniejsze – byłoby to bardziej pracochłonne, niż przesunięcie samych kątowników w odpowiednie miejsce. Na szczęście miejsca wewnątrz panelu jest dość na przeprowadzenie takiej operacji.
|
Jak widać, wymiary nowych stateczników zmuszają nas do przerobienia podtrzymującej je konstrukcji. |
Zanim jednak przystąpimy do dalszych prac "rozbiórkowych", dobrze będzie zaplanować dalszy przebieg całej operacji. Proponowany przez nas w dalszej części artykułu nie jest oczywiście obowiązkowy, jednak pozwala uniknąć bałaganu który nastąpi, jeśli zbyt wcześnie zdemontujemy poszczególne elementy.