Stabilizacja obiektywu odbywa się poprzez zastosowanie w jego konstrukcji ruchomej soczewki, która – współpracując z bardzo precyzyjnymi czujnikami położenia – ma za zadanie kompensowanie ruchów korpusu i przez to umożliwić fotografującemu dłuższą niż normalnie ekspozycję. Mechanizm ten przeszedł bardzo długą ewolucję i obecnie pozwala już wydłużyć czas naświetlania zdjęcia o 3-4 EV (a więc ośmio- lub nawet szesnastokrotnie).
|
Bardzo skuteczny układ stabilizujący pozwolił uzyskać idealnie ostry koci portret przy ogniskowej 300 mm i czasie ekspozycji 1/13 sekundy. |
Drugie ze stosowanych rozwiązań spotykane tylko w aparatach cyfrowych – stabilizacja matrycy – zostało opracowane przez koncern Konica Minolta i po raz pierwszy zastosowane w aparacie kompaktowym DiMAGE A1, a następnie lustrzance Minolta Dynax 7D. Działa ono analogicznie do opisanego wcześniej systemu optycznego, lecz tutaj elementem ruchomym w aparacie jest nie część obiektywu, lecz przetwornik obrazu. Wprowadzenie do sprzedaży w 2004 roku lustrzanki Dynax 7D wywołało niemałą sensację. Przede wszystkim okazało się, że stabilizacja matrycy (technologia ta została nazwana przez producenta Anti-Shake) jest równie skuteczne, co konkurencyjne rozwiązania z ruchomą soczewką w obiektywie, a co ważniejsze działa ze wszystkimi podłączonymi do korpusu "szkłami", wliczając w to stare lecz nadal popularne konstrukcje z gwintem M42. W późniejszym czasie wraz z aparatami K-M technologię tę "odziedziczył" koncern Sony, i stosuje z powodzeniem do tej pory w lustrzankach Alfa.
|
Konica Minolta Dynax 7D – pierwsza lustrzanka ze stabilizowaną matrycą zaprezentowana po raz pierwszy w 2004 roku. Trzy lata po jej wprowadzeniu niemal każdy z producentów lustrzanek, za wyjątkiem Canona, Nikona i Panasonika, ma w swojej ofercie co najmniej jeden model z tym typem stabilizacji. |
Obecnie rynek aparatów fotograficznych (zarówno kompaktów jak i lustrzanek) jest podzielony pomiędzy te dwa rozwiązania mniej więcej w równym stopniu. Użytkownicy różnych modeli aparatów zazwyczaj starają się przekonywać rozmówców o wyższości "swojego" typu stabilizacji, choć tak naprawdę oba mają swoje wady i zalety. Układ redukcji drgań wbudowanego w przetwornik obrazu działa zwykle z każdym podłączonym do korpusu obiektywem niezależnie od jego marki, ceny czy wieku. Z drugiej strony działa on wyłącznie podczas wykonywania zdjęcia, podczas gdy stabilizator obiektywu może być włączony również wcześniej (zazwyczaj odbywa się przez wciśnięcie do połowy spustu migawki), co zwłaszcza w przypadku lustrzanek może się okazać bardzo użyteczne podczas kadrowania obiektywem o długiej ogniskowej. Zamiast bowiem roztrzęsionego obrazu, przy którym trudno jest uchwycić właściwy moment na naciśnięcie spustu, fotografujący widzi w wizjerze jedynie łagodne falowanie kadru.
|
Dość nietypowy przypadek użycia stabilizowanego obiektywu w astrofotografii. Nietypowy, gdyż zdjęcia tego typu z reguły wykonuje się ze statywu, to natomiast zostało zrobione ''z ręki''. Jak widać i w takich warunkach można uzyskać ostry obraz. W tej sytuacji redukcja drgań ułatwiła nie tylko naświetlenie kadru, ale też jego skomponowanie, ponieważ ''złapanie'' w wizjerze obiektu i ustawienie ostrości nie było w tym wypadku łatwym zadaniem. |
Nie ma natomiast żadnego sposobu, aby z całą pewnością orzec, który z typów stabilizacji optycznej i jakiego producenta jest skuteczniejszy. Owszem, są procedury pomiarowe pozwalające orzec skuteczność działania mechanizmu stabilizacji, jednak pomiar taki odnosi się jedynie do konkretnego modelu obiektywu (stabilizacja optyczna) bądź pary korpus/obiektyw (stabilizacja przetwornika).
Pewne jest natomiast, że obie technologie cały czas są rozwijane i możemy się spodziewać dalszego ich udoskonalenia. Wraz z kolejnymi generacjami aparatów i obiektywów widać systematyczny wzrost skuteczności.
Kiedy to nam nie pomoże?
Bywają sytuacje, w których użycie stabilizacji obrazu może nie przynieść oczekiwanych rezultatów, lub wręcz odmienne do zamierzonych. Nie należy więc wierzyć w zapewnienia producentów, że system OIS, IS, VR czy jak tam jeszcze się nazywający jest cudownym remedium na wszystkie poruszone zdjęcia. Jest bowiem kilka sytuacji, w których najlepszy nawet reduktor drgań nic nam nie da.
|
Stabilizator obrazu niezbyt nam pomoże podczas dynamicznego koncertu, jeśli światło na scenie nie jest zbyt intensywne a my mamy ciemny obiektyw. Tło uzyskamy ostre, ale szybko ruszający się muzycy będą niewyraźni. |
Z takim problemem spotkamy się na pewno podczas fotografowania poruszających się osób oraz przedmiotów przy niedostatecznym oświetleniu. Aparat wprawdzie będzie w stanie zredukować poruszenia obrazu wywołane drganiem naszej ręki, ale nie skróci czasu naświetlania tak, aby fotografowany obiekt został unieruchomiony w kadrze. Tak więc np. fotografując stabilizowanym obiektywem o ogniskowej 80 mm bawiące się dziecko, to przy czasie ekspozycji 1/10 sekundy możemy wprawdzie liczyć na to, że tło będzie nieporuszone, jednak zapewne zamiast roześmianego brzdąca zobaczymy na zdjęciu jego mniej lub bardziej rozmazaną sylwetkę. Warto pamiętać, że dokładnie to samo spotka nas, gdy w podobnych warunkach spróbujemy użyć statywu.