Co do tego, że bezlusterkowce (czyli aparaty z wymienną optyką pozbawione lustrzanego wizjera) na dobre zadomowiły się w branży fotograficznej, nie ma już wątpliwości. Kolejne firmy prezentują swoje systemy, każda też próbuje swój system uczynić możliwie wyjątkowym. Pod tym względem rynek bezlusterkowców jest znacznie bardziej malowniczy od segmentu lustrzanek, gdyż na tym ostatnim pewne kanony konstrukcyjne i funkcjonalne pozostają od lat niezmienne. Nic zatem dziwnego, że powszechnie spodziewano się, że gdy Nikon w końcu zaprezentuje swojego bezlusterkowca, również będzie on konstrukcją wyjątkową. Trzeba przyznać, że się nie zawiedli.
|
W nowym Nikonie V1 projektanci postawili na elegancki minimalizm kształtów. |
Nikon V1 od zewnątrz – całkowity minimalizm
Już pierwsze spojrzenie na V1 przekonuje, że Nikon postanowił zaproponować
zupełnie nowe rozwiązania estetyczne i ergonomiczne. Korpus V1 to w zasadzie jednolita bryła, bez żadnych uchwytów i występów, przełamana jedynie wystającą obudową elektronicznego wizjera. Pod tym względem Nikon V1 całkowicie zrywa z rozwiązaniami spotykanymi od lat w lustrzankach i zaawansowanych kompaktach.
|
Tylnej ściance aparatu nie sposób zarzucić przeładowania przyciskami, większością funkcji aparatu sterujemy z poziomu menu. |
Z tyłu aparatu znajduje się duży wyświetlacz, któremu po prawej stronie towarzyszy obrotowy wybierak, taki jak znany już z zaawansowanego kompaktu P7000, otoczony czterema przyciskami (menu, odtwarzanie, kasowanie zdjęć i sterowanie wyświetlaczem). Powyżej niego znajdują się: pokrętło wyboru trybu pracy aparatu, jednokierunkowy manipulator oraz przycisk funkcyjny. Na górnej ściance aparatu znajdziemy jedynie włącznik, spust migawki oraz przycisk uruchamiający nagrywanie filmów.
|
Kształt korpusu powoduje, że trudno go trzymać inaczej, niż oburącz. |
Jak się ta koncepcja sprawuje w praktyce? Prawdę powiedziawszy, nie najlepiej – prostota formy nie poszła tu w parze z wygodą obsługi.
Mimo sporej grubości korpusu trudno go wygodnie trzymać, zaś noszenie go w jednej ręce dalekie jest od komfortu. Uchwyt pod palce na przedniej ściance jest symboliczny i ma znaczenie głównie estetyczne. Mimo dużo większych rozmiarów aparatu niż choćby modelu Sony NEX-5N, trzyma się go znacznie mniej wygodnie.
|
Nikon V1 (po prawej) jest wyraźnie grubszy zarówno od Olympusa PEN EP-2 (w środku) jak i Sony NEX-5N (po lewej). |
Sytuacji nie poprawia bynajmniej umieszczenie pokrętła trybów pracy aparatu w miejscu, gdzie zwykle znajduje się występ pozwalający oprzeć kciuk. Tu nie dość, że owego występu brakło, to owe
pokrętło niezwykle łatwo przypadkowo przestawić w inną pozycję, czy to trzymając aparat w ręce, czy to wkładając go do torby. W trakcie testowania aparatu zdarzało się nam to kilka razy dziennie i było to dość irytujące.
|
Pokrętło trybów pracy aparatu umieszczono w dość niefortunnym miejscu, co powoduje, że łatwo przypadkowo zmienić jego pozycję. |