Tego jeszcze w historii lustrzanek cyfrowych Nikona nie było! Niecałe cztery miesiące po premierze amatorskiej lustrzanki
D40 Nikon zaprezentował nowy model tej klasy – D40X. Biorąc pod uwagę, że dotychczas czas "życia" lustrzanek liczyliśmy raczej w latach niż w miesiącach, jest to posunięcie dość niespodziewane. Nie bez znaczenia jest zapewne fakt, że oferta Nikona staje się wśród amatorskich lustrzanek najbardziej konserwatywna. O ile do jakości zdjęć oferowanej przez nowe aparaty Nikona nie można mieć zastrzeżeń, to konkurencja oferuje więcej "wodotrysków". Weźmy choćby systemy oczyszczania matrycy z zanieczyszczeń – to funkcja dziś niemal obowiązkowa niezależnie od klasy aparatu. Stabilizacja obrazu poprzez przesuwanie matrycy staje się coraz powszechniejsza, a Olympus właśnie wprowadził funkcję kadrowania na wyświetlaczu do kolejnych dwóch modeli lustrzanek (
E-410 oraz
E-510). Tych funkcji próżno szukać w korpusach Nikona, co nie znaczy, że japoński producent jest "bezbronny". Dziś "odpalił" dwie armaty w wojnie o masowego odbiorcę – tani obiektyw z optyczną stabilizacją obrazu i właśnie Nikona
D40X.
|
Na pozór w D40X nic się nie zmieniło - poza inna plakietką, nie widać żadnych różnic w stosunku do D40. |
Aparat nowy, a jednak znajomy
Jak sama nazwa aparatu sugeruje, nowy model jest kontynuacją świetnie przyjętego amatorskiego korpusu D40. Najważniejszą różnicą w stosunku do pierwowzoru jest zastosowanie przetwornika o większej rozdzielczości – jest to typowa dziś matryca dziesięciomegapikselowa o parametrach analogicznych do układu zastosowanego w aparacie wyższej klasy,
D80.
|
Najważniejsza modyfikacja D40X tkwi wewnątrz. Dziesięciomegapikselowa matryca powinna spełnić wymagania bardziej wybrednych nabywców. |
Pozostałe zmiany są konsekwencją wprowadzenia nowego przetwornika. Najniższa dostępna czułość spadła do 100 ISO, górną granica pozostał odpowiednik 3200 ISO czyli tryb HI. Pomimo niezmienionych gabarytów, nieznacznie wzrósł ciężar aparatu, z 522 g do 546 g. Ze względu na inny sposób sterowania czasem ekspozycji, zmienił się czas synchronizacji z lampą błyskową – teraz jest to co najmniej 1/200 s. Nieznacznie za to wzrosła prędkość wykonywania zdjęć seryjnych, teraz są to trzy klatki na sekundę (w D40 było to 2,5 kl./s), przy czym prędkość ta spada w trybie HI do 1 kl/s. Według zapewnień producenta, zmniejszył się też nieznacznie pobór prądu, teraz akumulator EN-EL9 ma wystarczyć na 520 zdjęć (wg metodologii pomiarów CIPA, lampa używana podczas wykonywania 50% zdjęć).
Pozostałe parametry aparatu pozostały bez zmian. W pełni obsługiwane są jedynie obiektywy typu AF-S i AF-I, w wypadku pozostałych nie będzie działał autofokus. Układ AF jest trójpolowy, przy czym centralne pole jest krzyżowe. Do sterowania funkcjami aparatu i przeglądania zdjęć służy duży, 2,5-calowy ekran LCD, dostępne jest też polskojęzyczne menu.
|
Układ autofokusa to dobrze znany z D40 trójpolowy Multi-CAM530 z krzyżowym polem centralnym. |
Co dalej z D40?
O jakość obrazu, jaką zapewniać będzie nowa wersja amatorskiej lustrzanki Nikona raczej możemy być spokojni – w końcu możliwości zarówno dziesięciomegapikselowej matrycy, jak i obsługującej ją elektroniki znane są doskonale z pozostałych lustrzanek Nikona –
D40,
D80 oraz
D200. Trudno przypuszczać, by D40X miał być pod tym względem krokiem wstecz. Znacznie ciekawszą kwestią jest przyszłość pierwowzoru tego aparatu, a więc D40.
Trudno przypuszczać, by powodem opracowania D40X były słabe wyniki sprzedaży D40. Chociaż proponowanie do celów amatorskich lustrzanki z matrycą sześciomegapikselową jest jak najbardziej rozsądne, nie można ignorować posunięć konkurencji. Ta tymczasem konsekwentnie podnosi rozdzielczość matryc do poziomu dziesięciu megapikseli, a standardem w kompaktach stają się przetworniki siedmiomegapikselowe. Trudno w tej sytuacji liczyć na rozsądek nabywców (i sprzedawców – wielu nie odważy się zaproponować klientowi aparatu "słabszego"). Nie pozostało zatem nic innego, jak zaproponować coś dla tych, którzy "muszą" mieć te dziesięć megapikseli. Najprawdopodobniej "podkręcona" wersja D40 powstawała "na deskach" projektantów równolegle z odmianą pierwotną, a działania konkurencji co najwyżej przyspieszyły moment jej premiery.
|
Nikon kontratakuje równcześnie na dwóch polach - dziesięć megapikseli w D40X i stabilizacja obrazu w budżetowym Nikkorze AF-S DX VR 55–200 mm f/4–5,6G IF-ED. |
Mamy jednak dobre wiadomości dla tych, którzy nie dali się zwariować w megapikselowej wojnie. Nie ma powodów, by rzucać się do sklepów w celu kupna ostatnich egzemplarzy sześciomegapikselowego D40. Sam Nikon nowy model określa mianem "siostrzanego" wobec D40, i na razie nie zamierza bynajmniej wycofywać starszego modelu z rynku. Niewiadomą jest przyszła polityka cenowa, ale można się spodziewać, że D40X na razie będzie miał wyjściową cenę D40 przy niezmienionej cenie tego ostatniego, po czym ceny obu modeli powoli zaczną spadać. Oznaczałoby to, że gdy D40X osiągnie dzisiejszą cenę D40 (przed wakacjami), ten ostatni będzie kosztował poniżej 1500 zł… Oznaczałoby to powrót do starej dobrej zasady, że amatorska lustrzanka jest sprzętem dla każdego. Oczywiście nie ma w tym nic z filantropii – takie posunięcie z pewnością nakręciłoby sprzedaż obiektywów (tym bardziej, że D40(X) współpracuje w pełni tylko z tymi nowszymi AF-S) – a to jest to, z czego żyły koncerny takie jak Nikon czy Canon przed cyfrową rewolucją.
Gdyby sprawdził się taki scenariusz, konkurencja stanie przed nie lada wyzwaniem, a na pewno dostanie powód do przemyśleń. Czy jest to realne? Moim zdaniem tak – D40 jest tak dobrym aparatem, że nie ma najmniejszego powodu, by wycofywać go ze szybko ze sprzedaży. Poza jednym modelem, Nikon nie produkuje już kompaktów mogących rywalizować z lustrzankami, zatem ryzyko "autokanibalizmu" jest niewielkie, a D40 przy dobrej polityce cenowej może jeszcze długo przynosić zyski.
Dokładna data pojawienia się D40X w sprzedaży oraz jego cena nie są jeszcze znane.
Podstawowe dane techniczne: fotografuj.pl
Strona producenta: www.nikonimaging.com
Zobacz także:
D40 – amatorska lustrzanka według Nikona
Olympus E-410 - kompaktowa lustrzanka po tuningu
Olympus E-510 - pierwsza lustrzanka systemu 4/3 ze stabilizacją matrycy