Kupując laptopa rok lub dwa lata temu, z powodów finansowych zwykle wybieraliśmy wersję z 40-gigabajtowym dyskiem twardym. Niestety, nowoczesne aplikacje graficzne i systemy operacyjne zajmują mnóstwo miejsca na dysku, podobnie zdjęcia zrzucane z cyfrowej lustrzanki czy dziesięciomegapikselowego kompaktu. Powoduje to, że dyski naszych notebooków błyskawicznie się zapełniają.
Oczywistym rozwiązaniem jest wymiana dysku na większy, najlepiej od razu 120- czy 160-gigabajtowy. Co jednak począć ze starym dyskiem? W przeciwieństwie do komputerów stacjonarnych, nie możemy go pozostawić w obudowie jaki dodatkowego dysku. Czy zatem powinniśmy odłożyć go do lamusa?
Na szczęście nie. Dziś w sklepach dostępnych jest wiele modeli zewnętrznych obudów do dysków 2,5-calowych (takie stosowane są w laptopach), które pozwalają wykorzystać je jako zewnętrzną, przenośną pamięć masową – w sam raz, by np. archiwizować na starym dysku nasze prace.
Wybieramy obudowę
Jak już wspomnieliśmy, wybór obudów dostępnych w sklepach jest duży. Najprostsze pozwalają po prostu podłączyć dysk do komputera za pośrednictwem złącza USB lub FireWire (IEEE 1394). My jednak proponujemy zainteresować się nieco bardziej rozbudowanymi urządzeniami. Pierwsze z nich, zwane obudowami typu OTG (USB On-The-Go) potrafią samodzielnie zgrywać dane – w tym również zdjęcia – z większości urządzeń ze złączem USB (a więc również aparatów cyfrowych i czytników kart pamięci).
Druga kategoria to bardziej zaawansowane urządzenia z wbudowanym czytnikiem kart pamięci. I jedne i drugie mają ogromna zaletę w stosunku do "zwykłych" obudów na dyski 2,5": pozwalają nam archiwizować zdjęcia w terenie, bez dostępu do komputera. Rzecz nie do przecenienia dla każdego, komu choć raz zdarzyło się tak zapamiętać w robieniu zdjęć, że zaskoczył go brak miejsca na karcie pamięci.
Oprócz tego kupić można dużo bardziej rozbudowane modele, które pozwalają również na odtwarzanie zapisanych danych - nie tylko zdjęć, ale również muzyki w formacie MP3 czy filmów. Wybór zależy tylko od naszych wymagań… i dostępnych finansów.
|
Najprostsze obudowy do dysków 2,5 cala, potrafiące samodzielnie zgrywać zawartość kart pamięci to konstrukcje surowe, by nie powiedzieć – zgrzebne. |
Możliwości poszczególnych urządzeń mogą się bardzo różnić – niektóre wyposażone są nawet w ciekłokrystaliczny ekran, pozwalający przeglądać zapisane zdjęcia (ale uwaga, zwykle tylko JPEG-i, odtwarzać RAW-y potrafi tylko niewiele najdroższych modeli). My skorzystaliśmy z jednego z najprostszych – i najtańszych – modeli: Wellanda ME-940AO.
Ma on tyleż samo zalet, co wad. Podłączony do komputera, nie wymaga zasilania – wystarczy mu tyle prądu, ile może dostarczyć port USB. Jednak w konfiguracji "samotnej" wymaga podłączenia do zasobnika z bateriami lub zasilacza. Nie ma wbudowanego czytnika kart pamięci – za to można do niego podłączyć niemal dowolny współczesny czytnik. Ma bardzo zwartą budowę, ale brak mu wyświetlacza – jedyną komunikację z użytkownikiem zapewniają trzy diody LED oraz głośniczek-brzęczyk. Mimo tego ma dwie niezaprzeczalne zalety – jest tani i działa. Jako przykład przeprowadzenia operacji wykorzystania starego dysku nada się w sam raz.
|
Gdy obudowę Wellannda wykorzystujemy w terenie jako fotobank, zasilanie zapewnia zasobnik na cztery ogniwa AA (paluszki) |