Są lekkie, poręczne, dostępne w wielu kolorach, zbudowane z połączonych ze sobą kulek – tak wyglądają nietypowe nieco futurystyczne statywy fotograficzne, których nogi można dowolnie wyginać w zależności od tego w jakim miejscu lub do czego chcemy przymocować aparat.
Występują w trzech rozmiarach i pod przeróżnymi markami dystrybutorów, jednak konstrukcja wszystkich statywów jest taka sama.
Postanowiliśmy sprawdzić jak w praktyce sprawdzają się te statywy oraz przetestować czy jest to tylko kolorowa zabawka, czy też ciekawy i praktyczny gadżet, który mógłby znaleźć się w plecaku fotoamatora.
Pierwsze wrażenia
Do testów dostaliśmy wszystkie trzy rodzaje sprzedawanych statywów. Warto na początku wyraźnie zaznaczyć, że nawet nie próbowaliśmy porównywać ich z profesjonalnymi trójnogami. Wszystkim osobom, które planują kupić "prawdziwy" statyw polecamy poradnik:
''Wiem co kupuję: statyw''. Zaawansowane modele statywów mogą kosztować fortunę - testowane "stojaczki" kilkadziesiąt złotych. Te ostanie, z założenia mają zawsze zmieścić się do rowerowego plecaka, czy też być pod ręką w schowku w samochodzie.
Elastyczne konstrukcje wyglądają ciekawie, poręcznie i... przy pierwszym kontakcie zaskakują stosunkowo niewielkim rozmiarem. Na wszystkich oglądanych wcześniej zdjęciach reklamowych opisywane statywy wyglądały optycznie na większe.
Budowa
Każda z nóg statywu zbudowana jest z dziesięciu ruchomych, połączonych ze sobą kulek z gumowym wykończeniem. Dzięki takiej konstrukcji przymocowany do statywu aparat można ustawić na pochyłej skale, niewielkiej półce, owinąć wokół barierki, płotu gałęzi, oparcia krzesła itp. Ogranicza nas tylko wyobraźnia i potrzeba chwili. Gumowe stopki oraz pierścienie otaczające każdą z kulek znacznie ułatwiają nawet najdziwniejsze mocowanie statywu i skutecznie działają antypoślizgowo.
Wszystkie trzy modele mają standardowe mocowanie głowicy, dzięki czemu użytkownicy różnego typu aparatów kompaktowych, lustrzanek, a nawet niektórych urządzeń mobilnych bez problemu mogą zamocować na statywie swój sprzęt. Najmniejszy i średniej wielkości model wyposażono w ściąganą stopkę która ułatwia mocowanie aparatów, a największy z modeli jedynie w przejściówkę 3/8 cala, dzięki której możliwe jest przymocowanie klasycznej głowicy statywowej. Parametry podawane przez producenta i ceny poszczególnych produktów wyglądają następująco:
- Najmniejszy model: wymiary: 16,5x3x3cm; maksymalne obciążenie: 275g; cena: ok. 35zł
- Średni model: wymiary: 26x5x5cm; maksymalne obciążenie: 1,2kg ; cena: ok. 50 zł
- Największy model: wymiary: 25x6x6cm; Maksymalne obciążenie: 3kg; cena: ok. 70 zł
Podane powyżej ceny są orientacyjne i zależą od danego dystrybutora lub sklepu oferującego towar.
Jak łatwo zauważyć deklarowane obciążenia wyglądają imponująco, a poszczególne statywy powinny zapewnić komfortową pracę zarówno z ultralekkimi kompaktami jak i lustrzanką z zamontowanym sporym obiektywem. Czas więc sprawdzić jak statywy sprawują się w terenie.
Runda 1: waga piórkowa
Do deklarowanych, maksymalnych obciążeń zazwyczaj podchodzimy z pewnym dystansem. Dobierając aparaty staraliśmy się więc sprawdzić maksymalne obciążenie oraz dobrać sprzęt o optymalnej dla danego statywu wadze, która pozwoli na stosunkowo komfortowe fotografowanie. W przypadku najmniejszego z elastycznych statywów okazało się to nie lada wyzwaniem.
Konstrukcja która teoretycznie powinna udźwignąć 275 gramów ma kłopoty z utrzymaniem aparatu Sony DSC-T9, który waży tylko 185 g. Nieco lepiej statyw zachowywał się po zamontowaniu lżejszego o ok. 50 gramów Samsunga i8 jednak w obu przypadkach nie można mówić o wygodzie pracy. Nogi statywu można co prawda ustawić w sposób który zapewni w miarę stabilną pozycję aparatu (patrz zdjęcie) jednak wszelkie manipulacje są kłopotliwe. Kulki z których wykonano najmniejszy z trójnógów są niewielkiej średnicy i często nieoczekiwanie zmieniają swoja pozycję.
Naszym zdaniem -
warto dołożyć kilka złotych do nieco większego modelu statywu.
Runda 2: waga średnia
Podobnie jak w poprzednim przypadku na początek zamocowaliśmy na statywie aparat o wadze zbliżonej do maksymalnej, którą powinien udźwignąć statyw (deklarowane 1,2 kg). Konstrukcję jakoś tam można było ustawić, ale zazwyczaj efekt był taki, że nóżki statywu rozjeżdżały się w różne strony, a aparat wisiał na nim w dość nieszczęśliwej pozycji. Metoda prób i błędów doszliśmy, że deklarowane maksymalne obciążenie warto podzielić przez 3.
Podczas testów skorzystaliśmy więc ze sporych rozmiarów i stosunkowo ciężkiego jak na kompakt Canona PowerShot A610, który z akumulatorkami waży 330 gramów i z którym statyw sprawował się świetnie. Nie było problemów ze stabilnym ustawieniem aparatu w najdziwniejszych pozycjach. Pochyła skała, mur, gałąź drzewa, oparcie krzesła, niewielka półka zamocowana na ścianie – w każdym z tych miejsc szybko można ustawić aparat i fotografować osoby, krajobrazy czy też niewielkie rośliny i owady w trybie makro.