W cieniu Mordoru
Jednym z etapów wyprawy do Patagonii był częściowy
trawers Południowego Lądolodu Patagońskiego. Lądolód to bardzo surowa, niezamieszkała, lodowa kraina otoczona potężnymi górami.
Patagońska pogoda czynni to miejsce szczególnie niebezpiecznym. Można liczyć wyłącznie na siebie, a problemów tu nie brakuje – potężne szczeliny, mgły czy nagłe sztormy, żeby wymienić tylko kilka z nich.
Przez 9 dni przemierzałem tą krainę z moim kolegą Antkiem Mytko
doświadczając euforii, strachu, bólu, zwątpienia, szczęścia i tęsknoty. Lądolód w połączeniu z patagońską pogodą wyczarowywał dla nas niesamowicie piękne obrazy. Jednym z nich jest ten poniżej. Nadchodzący sztorm o zachodzie słońca w połączeniu z lodem i odległymi górami – ten obraz pozostanie we mnie do końca życia.
|
Zdjęcie zostało wykonane aparatem Minolta 7 na slajdzie Fuji Velvia 50. Fot. Łukasz Kuczkowski |
W stronę oceanu
Jednym z ciekawszych miejsc we wschodniej Patagonii jest
Park Narodowy Monte Leon. Charakteryzuję się on ciekawymi fragmentami stepu oraz niezwykle
urozmaiconą linią brzegową, w której podmywająca woda tworzy
jaskinie. Jest też miejscem występowania
wielu dzikich ptaków i zwierząt. Znajdują się tutaj m.in. kolonie kormoranów, pingwinów, słoni morskich, a na stepie niepodzielnie króluje puma.
Zejścia na plaże są wąskie, a morski brzeg oddzielony jest od lądu wysokimi,
pionowymi urwiskami. Najbardziej fascynujące są
przypływy i odpływy oceanu, a zwłaszcza różnice poziomu wody sięgające kilkunastu metrów!
Jednym z ciekawszych miejsc w parku jest wyspa kormoranów. Dotrzeć tam można tylko w niektóre dni, podczas maksymalnego odpływu. Przed zejściem trzeba wcześniej zasięgnąć informacji o stanie wody, a potem dokładnie spojrzeć na zegarek. Podczas odpływu woda odsłania olbrzymie połacie morskiego dna, po którym można chodzić. Pojedyncze skały z podwodnymi roślinami, tysiące muszli oraz szybko umykające spod nóg kraby.
Czas niskiej wody jest jednak krótki i bezpiecznie można tam przebywać jedynie około półtorej godziny. Przypływ jest dosyć gwałtowny. Na spokojnej tafli morza pojawiają się wysokie fale, a woda w błyskawicznym tempie zaczyna pochłaniać szeroką plażę. W ciągu sześciu godzin różnice poziomów dochodzą do ponad 11 metrów.
|
Na zdjęciu fragment linii brzegowej tuż przed zmianą pogody. Zdjęcie zostało wykonane aparatem Canon EOS 5D Mark II z obiektywem EF 100–400/4.5–5.6 L. Fot. Adam Ławnik |
W krainie kontrastów
Nadchodziła zima, więc w górach od czasu do czasu padał śnieg pokrywając wszystko białym kobiercem. W dolinach nadal jednak było ciepło, a silne słońce rozświetlało rzeki i wszechobecne pagórki.
Polując na
kondory trafiłem na wysokie wzgórze, z którego rozciągał się monumentalny widok na wysokie, nieodległe szczyty pokryte świeżym śniegiem. Oczarował mnie kontrast pomiędzy tymi dwoma krainami.
|
Zdjęcie zostało wykonane średnioformatowym aparatem Mamiya 6MF na slajdzie Fuji Velvia 50. Fot. Łukasz Kuczkowski |
W Torres del Paine
Każdy, kto odwiedza Patagonię zapewne trafi do
Parku Narodowego Torres del Paine w Chile. Został on wpisany na listę biorezerwatów UNESCO, a słynie przede wszystkim z monumentalnych wierz skalnych oraz wielu gatunków dzikich zwierząt i ptaków, z których największa sensację wzbudzają
olbrzymie kondory.
Pogoda tego dnia nie zachęcała do fotografowania. Niebo było równo zaciągnięte chmurami, wiał silny wiatr i co jakiś czas kropił deszcz. Jedliśmy obiad, gdy nagle nad górami
zaczęło się coś dziać – niebo rozstąpiło się i w kontrze podświetliło chmury tuż nad szczytem.
W tym momencie
wypuściłem widelec, który spadł na krawędź menażki, a następnie odbił się od niej i zaległ w trawie. Zacząłem nerwowo rozsuwać statyw, a do aparatu dołączyłem
czterysetkę. Zdążyłem zrobić dwa zdjęcia, z czego tylko na jednym udało mi się uchwycić tę ciekawą scenerię. Za moment światło znikło. Widelec się znalazł, a obiad był smaczny.
|
Zdjęcie zostało wykonane aparatem Canon EOS 5D Mark II z obiektywem EF 100–400/4.5–5.6 L. Fot. Adam Ławnik |