W galerii Asymetria prezentujemy dwa projekty włoskiego fotografa Tommaso Bonaventury : cyfrowe zdjęcia pt. Real woman photoshop (2008) oraz fotografie analogowe If I were Mao (2009), owoc jego kilkuletniej pracy w Chinach (który zdobył I nagrodę Sony Awards w 2009 roku w kategorii portretu).
Wszystko, co żyje, walczy o swobodę. / Zgnębiony głuszą / Pytam pól bezmiary, Kto rządzi losem? Mao Tse-Tung, przekład J. Hartwig
W mieście Shenzhen, gdzie znajduje się Foxconn - jedna z największych
fabryk w Chinach - produkująca m.in. Iphony, naprzeciw wejścia do zakładów Tommaso Bonaventura odkrył laboratorium fotograficzne, gdzie przez kilka tygodni wraz z właścicielką zakładu
robił portrety młodym robotnikom. Tutaj każdy z Chińczyków mógł wybrać sobie
idealne tło w photoshopie dla swojego portretu. Kiedy Tommaso Bonaventura porównał zdjęcia robione przez chińską fotografkę z foto labu i swoje, postanowił kupić jej zdjęcia, gdyż jako
fotomontaże były na tyle doskonałe, że zapragnął ze swoimi zdjęciami ukryć się wśród nich.
W 2009 r. w pokoju hotelowym w Pekinie, gdzie oglądał w telewizji chińską operę mydlaną, zwróciły jego uwagę
aktorzy specjalizujący się w roli Mao. Wkrótce odnalazł tych aktorów, by robić im
serie portretów. W trakcie sesji fotograficznych zauważył, że ludzie, których fotografuje, noszą tak doskonały
rodzaj maski, że nie mógł, jak przyznaje, już zrozumieć kogo portretuje, czy konkretną osobę z imieniem i nazwiskiem, czy też kopię
samego Mao – ojca narodu. Wówczas odczuł, że dotknął
mitu nowoczesnych Chin. Kwestia stylu w kulturze chińskiej jest zupełnie inaczej rozgrywana niż w Europie. Według Tommaso Bonaventury dla Chińczyków koncept oryginału jest zupełnie niezrozumiały, nie ma więc nic wstydliwego w robieniu kopii dzieł sztuki, czy też
podróbek znanych marek, są jakby równoważne. To w Chinach spełnia się benjaminowska
wizja świata pozbawionego oryginału i wyjątkowości autora, w kraju, w którym jednostki mają
współdziałać z maszynami, jak bezbłędna, doskonale powtarzalna aparatura.
Tommaso Bonaventura przywołuje
jedną z sytuacji w kraju kopii. Umówił się kiedyś na jednej z ulic w Pekinie z miejscowymi znajomymi i oni pokazując na nowy chodnik powiedzieli:
oto stary Pekin! Jak to stary? - zapytał, przecież wygląda tak nowo, kiedy został zbudowany? Okazało się, że dwa lata temu, ale oni upierali się, że to stary Pekin. Dzięki tej rozmowie zrozumiał, że słowo „stary” nie miało tu nic wspólnego z czasem, a odnosiło się do
stylu, w którym został zbudowany.Innym razem na wystawie portretów
aktorów Mao w Belgradzie, urzędnik ambasady chińskiej zapytał go, czy ludzie na fotografiach, ci aktorzy, są prawdziwi? To pytanie, zadane przez Chińczyka, o to co realne, w zetknięciu z fotografiami Tommaso Bonaventury aktorów Mao i młodych robotników z Shenzhen staje się naszym pytaniem dziś w Asymetrii. Może zostać zadane w odniesieniu do nas samych. O to, co w nas prawdziwe. Na przykład, co by się stało, gdybym był inny? Dzięki chińskim fotografiom Bonaventury możemy zapytać o naszą tożsamość.
Podczas wystawy w Asymetrycznej przestrzeni Muzeum Prywatnej Wyobraźni zobaczymy do niej
komentarz ułożony przez Jakuba Śwircza ze starych polskich fotografii atelierowych.
Zarówno
oba cykle Tommaso Bonaventury, jak i
historyczne portrety z kolekcji Asymetrii, są przedstawieniami w takim sensie, w jakim aktorzy wchodzą na scenę, by odegrać przed publicznością napisaną rolę. Atelier fotograficzne staje się w takiej perspektywie miejscem szczególnej przemiany, dokonującej się z pomocą atrybutów:
stroju i tła. Aparat fotograficzny dopełnia całości, pozwala tę chwilową przemianę utrwalić. Powstałe zdjęcia
stapiają modela z wybranym tłem, prezentują go z najlepszej, bo wybranej przez niego samego strony. John Berger, przyglądając się zdjęciu trzech chłopów w garniturach autorstwa Augusta Sandera, dostrzegł w nim
fałsz przebrania. Ciała postaci były nieprzygotowane do noszenia reprezentatywnej, rezerwowanej dla klasy rządzącej, odzieży. Pomimo dumnych i pewnych siebie póz odkrył
niedopasowanie i kompleks, którego aspiracyjna strona, ambicja, są przez same postaci wysuwane na pierwszy plan. Sander według Bergera wydobył kiepską grę,
przymiarkę do innej roli, wskazał również na dominację klasy kapitalistów. To ich wizerunek, czy jakby chciał Bonaventura „styl”, był tym kopiowanym, podrabianym i przedstawianym jako lepszy. Przed obiektywem fotografa dokonywało się więc wyparcie, negacja własnej osoby na rzecz narzucanej formy. Widoczne jest to też w serii Real Woman Photoshop, gdzie robotnicy przenoszą się w wybraną przez siebie, pozornie indywidualizowaną
przestrzeń aspiracji i marzeń. Odnaleźć można te dążenia, choć o innych konotacjach, w dawnych, studyjnych portretach.
Zdjęcie Sandera jest więc także przedstawieniem, choć sceną jest tu piaszczysta droga, a nie deski atelier, czy
tła kreowane w photoshopie. Za każdym razem jednak tworzona rola, proponowany spektakl ma swoją granicę. Może być nią niezgrabne ciało, aktorska szarża, czy też niepozorna, biegnąca za postaciami linia, jak w przypadku czarno-białych archiwaliów. Ta ostatnia zdradza wiele, jest widocznym pęknięciem w utrwalanej iluzji. Za jej sprawą rozchodzi się to, co tak usilnie zespalano – jedność postaci, czasu i miejsca.
Strona wystawy:
www.asymetria.eu