Jedną z największych fotograficznych niespodzianek tego roku było zaprezentowanie przez firmy Olympus oraz Panasonic specyfikacji
systemu Micro Four Thirds, czyli standardu cyfrowego aparatu kompaktowego z wymienną optyką skonstruowaną na bazie systemu 4/3. Premiera pierwszego cyfraka należącego do tej rodziny stanowi ostateczne wypełnienie luki w ofercie producentów sprzętu fotograficznego, na którą narzekało wiele osób interesujących się fotografią. Wygląda na to, że premiera nowego systemu będzie okaże się być bardzo udana.
Panasonic Lumix DMC-G1 z wyglądu przypomina dwie inne konstrukcje tego producenta przeznaczone dla ambitnych fotoamatorów. Z jednej strony znacznie większą od niego lustrzankę Lumix DMC-L10. Z drugiej zaś aparat kompaktowy Panasonic Lumix DMC-FZ28, od którego jest wyraźnie większy. Jego rozmiary wynoszą 124 x 84 x 45 mm, masa zaś 440 gramów (tyle, co nieznacznie większy Olympus E-420). Jest to więc – przy zastosowaniu odpowiedniego obiektywu – aparat bez problemu mieszczący się w kieszeni kurtki.
Model ten wyposażono w przetwornik obrazu Live MOS o rozdzielczości 12 megapikseli i rozmiarach takich samych, jak w lustrzkach systemu 4/3 (2-krotny współczynnik pozornego zwiększenia ogniskowej). Czułość aparatu może być ustawiana w zakresie 100-3200 ISO, natomiast czas naświetlania od 1/4000 do 60 sekund (plus tryb Bulb). Balans bieli reguluje się automatycznie, manualnie w Kelvinach, ustawia według wzorca lub wybiera spośród pięciu predefiniowanych ustawień. Korekta ekspozycji podczas korzystania z trybów półautomatycznych może być przeprowadzona w zakresie wynoszącym od -3 do +3 EV.
Dość imponująco zapowiadają się możliwości aparatu w zakresie jego wygody obsługi oraz funkcjonalności. Panasonic Lumix DMC-G1 dysponuje 3-calowym, odchylanym wyświetlaczem LCD o rozdzielczości 460 tysięcy punktów (HVGA) i prędkości odświeżania 60 kl./s. Znacznie bardziej niesamowicie wygląda jednak specyfikacja elektronicznego wizjera (EVF), który w aparatach systemu 4/3 zastępuje wizjer optyczny: rozdzielczość 1 440 tysięcy punktów (obraz 800x600 pikseli) oraz rozmiary odpowiadające w przybliżeniu wizjerowi z pełnoklatkowego Canona EOS 5D. W odróżnieniu od większości lustrzanek wizjer ten zapewnia 100-procentowe pole krycia kadru. Zastosowany w tym wizjerze wyświetlacz wykonany został w zupełnie nowej technologii LCOS (liquid crystal on silicon) i jest to jego pierwsze użycie w sprzęcie amatorskim (dotyczas stosowany był jedynie w bardzo drogich, profesjonalnych kamerach tego producenta).
Oprócz manualnych i półautomatycznych trybów pracy, firma Panasonic wyposażyła swoje najmłodsze "dziecko" w sprawdzony tryb iA (Intelligent Auto), który stanowi odpowiednik bardzo zaawansowanego i skutecznego trybu automatycznego. Ponadto użytkownik nowego Lumiksa może wykonywać zdjęcia w trybie seryjnym z maksymalną prędkością 3 klatek na sekundę – pojemność bufora umożliwia wykonanie maksymalnie 7 zdjęć w trybie RAW oraz nieograniczonej ich liczby w trybie JPEG.
Jak przystało na nowoczesne urządzenie, Lumix DMC-G1 wyposażony został w złącze HDMI. Z niejasnych dla nas natomiast powodów aparat ten nie umożliwia rejestrowania ujęć wideo. Producent zapowiedział natomiast, że już w przyszłym roku zaprezentuje kolejny model aparatu w tym standardzie, który umożliwi rejestrowanie filmów w rozdzielczości High Definition.