Nikon D200 należy do najbardziej udanych modeli Nikona ostatniej dekady. Wyjątkowo dobrze dobrany zespół cech i parametrów spowodował, iż mimo dwuletniego stażu aparat ten wciąż świetnie się broni. Stąd też wzięło się obecne na wielu portalach i forach internetowych pytanie: co jeszcze jego następca, nazywany oczywiście D300 mógłby mieć? Okazało się, że całkiem sporo – zachowując przy tym wszystkie cechy szczególne protoplasty.
Ewolucja zamiast rewolucji
Pierwsze pytanie, jakie pada w wypadku każdego nowego aparatu cyfrowego brzmi: jaka matryca? Cóż, Nikon zachował zdrowy rozsądek (a może po prostu dostosował się do tego, co ma w ofercie dostawca matryc), i zwiększył rozdzielczość jedynie do 12 megapikseli. Wydawać by się mogło, że to niewiele – w końcu tyle oferują już niektóre kompakty. Moim zdaniem, to i tak o 2 megapiksele za dużo… No ale cóż – wymagania rynku, napędzane przez specjalistów od marketingu, robią swoje. Pozostaje się cieszyć, że nie ma tych megapikseli więcej…
No dobrze, co jednak można było ulepszyć w tak udanym aparacie? Jak się okazuje, wiele. Tym bardziej, że równocześnie powstawał przeznaczony dla fotoreporterów model D3, zatem wiele komponentów zaprojektowano tak, by można je było wykorzystać w obu aparatach (dla firmy korzyścią jest tu obniżka kosztów projektowania i produkcji). Wielu liczyło, że wspólnym elementem będzie pełnoklatkowa matryca formatu FX, jednak ich spotkał zawód – zastosowany sensor, mimo bardzo zbliżonej rozdzielczości, w dalszym ciągu jest formatu DX.
Na pozór bez zmian
Klasyczny kształt korpusu D300 przeszedł podobną metamorfozę, co w wypadku profesjonalnego D3. Zasadnicza bryła, oparta na projekcie Giugiaro pozostała niezmienna, jednak przeszła "lifting" skutkujący wygładzeniem kantów. Niektóre elementy sterujące zmieniły miejsce, jak choćby przyciski uruchamiania autofokusa i blokady ekspozycji. Na pochwałę zasługuje choćby dopracowanie niektórych detali, jak choćby "zatyczek" chroniących gniazda zdalnego sterowania i studyjnych lamp błyskowych. Bardzo profesjonalnie wyglądające, wkręcane zatyczki (które ginęły w błyskawicznym tempie) zastąpione zostały w końcu gumowymi zaślepkami "na uwięzi". Nie wyglądają one może równie profesjonalnie, ale za to powinny pozostawać na swoim miejscu.
Na szczęście publikowane tu i ówdzie w Sieci wizerunki D300 zaopatrzonego w zintegrowany uchwyt pionowy okazały się jednak fałszywkami. Nikon nie powtórzył błędu z analogowego modelu F5 (wielu profesjonalnych użytkowników zostało przy F4 właśnie ze względu na demontowalny uchwyt pionowy), i D300 zachował zgrabną, poręczną linię klasycznej lustrzanki. Sam korpus, podobnie jak w wypadku D200, wykonany został z magnezowego stopu i zaopatrzony w pokaźną liczbę uszczelek, mających zapewnić mu odporność na pył i wodę.
|
Zarówno korpus D300, jak i uchwytu pionowego zostały wykonane z wytrzymałego stopu magnezowego. |