Na podstawie
pierwszych doniesień, jakie w trakcie targów PMA i CES pojawiały się na temat EOS’a 40D, spekulowano, że prawdopodobnie będzie to korpus Canona EOS 30D z dziesięciomegapikselowym przetwornikiem CMOS oraz – być może – układem czyszczenia matrycy z kurzu. Potwierdzała to również dotychczasowa strategia Canona, polegająca na zaniechaniu gwałtownego rozwoju funkcjonalności aparatów z serii EOS 10D/20D/30D, ze względu na i tak doskonałą sprzedaż tych modeli. Niezrozumiałe zatem wydawało się coraz to dłuższe oczekiwanie na jakiekolwiek oficjalne informacje na temat "czterdziestki".
Teraz, gdy specyfikacja nowego korpusu ujrzała światło dzienne, stało się oczywiste, że nowy aparat dla wymagających amatorów będzie długo oczekiwaną rewolucją w obrębie serii. Być może spowodował to gorący oddech konkurencji na plecach dotychczasowego lidera, a może po prostu decydenci Canona dostrzegli błędy w dotychczasowej taktyce. Niezależnie od przyczyn wiadomo już, że nawet najbardziej cyniczny pasjonat nowinek technicznych nie nazwie nowego modelu "przefarbowaną dwudziestką", jak zdarzało się to w komentarzach na temat Canona EOS 30D. Specyfikacja Canona EOS 40D stanowi zupełnie nową jakość i jeśli w ślad za nią pójdzie równie wysoki poziom techniczny aparatu, może być to jeden z najbardziej udanych modeli tej firmy.
|
Oglądana z przodu konstrukcja korpusu Canona EOS 40D zwraca uwagę na zmodyfikowaną budowę uchwytu. Jest on głębszy i lepiej wyprofilowany niż ten, którym odznaczał się jego poprzednik. |
Sercem Canona EOS 40D jest dziesięciomegapikselowa matryca CMOS klasy APS-C, obsługiwana przez procesor obrazu Digic III, a więc analogiczny do użytego w modelach 1D Mk III oraz 1Ds Mk III. Stanowi to pierwszą różnicę w stosunku do "trzydziestki", ale także "czterysetki", z którą tylko pozornie nowa lustrzanka ma wspólny układ rejestrujący obraz (warto pamiętać, że o jakości zdjęć decyduje nie tylko układ CCD/CMOS, ale również procesor obrazu, co zauważyliśmy już podczas testów amatorskiego
Nikona 40D). Zdjęcia przetwarzane są z 14-bitową precyzją barw, co powinno zapewnić lepszą niż dotąd dynamikę tonalną fotografii. Ponadto wydajniejszy procesor obrazu umożliwił zwiększenie prędkości fotografowania w trybie ciągłym do 6,5 klatki na sekundę. Może to sprawić, że nowy Canon będzie bardzo interesującym urządzeniem również dla zawodowych fotoreporterów (zwłaszcza tych, którzy muszą finansować narzędzia pracy z własnej kieszeni). Bufor aparatu umożliwia pomieszczenie do 17 pełnowymiarowych zdjęć w formacie RAW oraz 75 w formacie JPEG.
Modyfikacji uległ również często krytykowany przez użytkowników lustrzanek Canona (głównie ze względu na powolne działanie i nienajlepszą precyzję) układ autofokusa. Nadal jest to dziewięciopolowa konstrukcja z polami rozmieszczonymi w romb, lecz tym razem wszystkie pola mierzą ostrość krzyżowo. Niezrozumiała jest natomiast, podana w specyfikacjach technicznych Canona, informacja dotycząca zakresu działania pomiaru krzyżowego. Według materiałów prasowych wszystkie pola autofokusa poza centralnym działają krzyżowo z obiektywami o jasności f/5.6 i wyższej. W przypadku pola centralnego wartością graniczną jest f/2.8. Sugeruje to nam, że centralny punkt ma wyraźnie gorsze parametry od pozostałych, choć powinno być odwrotnie. Niektórzy z komentatorów (np. Phil Askey z serwisu
Digital Photography Review) sugerują, że centralne pole autofokusa w Canonie 40D wykazuje zwiększoną precyzję przy jasnych obiektywach.
Aparat wyposażono też w funkcję czyszczenia matrycy z kurzu, co odbywa się za pomocą wprawiania filtra górnoprzepustowego w drgania o wysokiej częstotliwości. Mechanizm ten firma Canon zastosowała do tej pory w modelach EOS 400D i EOS 1D Mark III, choć wielu użytkowników tych aparatów wskazuje na jego dyskusyjną przydatność.