Jeden z internetowych blogów zamieścił dziś informacje na temat nowej lustrzanki Canona, która już niedługo ma ujrzeć światło dzienne - chodzi oczywiście o EOS-a 30D:
Matryca CMOS 10.1 megapiksela – jak widać Canon nie dał się zwariować i wpędzić w wyścig megapiksel. Wzrost rozdzielczości co prawda jest, ale nieznaczny – to raczej wyrównanie parametrów w ramach oferty Canona,
5 lub 3 klatki na sekundę, bufor o pojemności 30-tu JPEG-ów lub 11 RAW-ów – tu w zasadzie nie ma żadnych zmian,
system oczyszczania matrycy – to funkcja, która powoli staje się obowiązkową, choć część konkurencji wciąż się przed nią opiera,
LCD 2,5 cala, 230 tys. punktów – przyzwoity dzisiejszy standard, trudno się spodziewać większego wyświetlacza,
punktowy pomiar światła, dziewięciopolowy AF, procesor DIGIC II – tu również podana specyfikacja pokrywa się z parametrami EOS-a 30D.
Jak widać, rewolucji brak. Zmiana matrycy na dziesięciomegapikselową to po prostu wyrównanie własnej oferty, a przy okazji "doszlusowanie" parametrami do produktów konkurencji. Na jakość zdjęć to wielkiego wpływu mieć nie będzie, ale zawsze pociągnie sprzedaż nowego aparatu. Większym zaskoczeniem może być pozostawienie układu DIGIC II zamiast jego nowszej wersji.
W sumie zmiany są na tyle niewielkie, że wręcz wyglądają na specyfikację modelu 30D – takiego, jakim chcieliby go widzieć nabywcy rok temu, a więc z większą i oczyszczana matrycą. Cóż, z pewnością już niedługo dowiemy się, ile w tych dywagacjach jest prawdy…
Zobacz także: Canon 40D - Może już niedługo
Źródło: stock-photo.blogspot.com