Wyprawa grupy młodych amerykańskich architektów w 1947 roku rozpoczęła się od wizyty w Anglii i Czechosłowacji. Jesienią Amerykanie przyjechali do
zrujnowanej po wojnie Polski. Fotografowanie zaczęli od Warszawy, a w pierwszych dniach września, ponad dwa lata od kapitulacji Festung Breslau, trafili do miasta nad Odrą. Wśród nich był student trzeciego roku architektury na Harvardzie – Henry N. Cobb. Młody bostończyk zrobił w Polsce około 100 zdjęć, najwięcej w stolicy, 15 we Wrocławiu, pozostałe w Krakowie, Szczecinie, Katowicach czy Oświęcimiu.
|
Warszawa, Plac Zamkowy, fot. Henry Cobb |
Po powrocie do USA architekt schował fotografie powojennej Polski do kartonu i
zapomniał o nich na przeszło sześć dekad. Przypomniał sobie dopiero wtedy, kiedy jego nowojorska firma architektoniczna dostała propozycję wystartowania w konkursie na projekt wieżowca w Warszawie. To skłoniło współwłaściciela Cobba do zeskanowania slajdów i wysłania ich do Polski.
-
To była sensacja, bo do tej pory nie mieliśmy kolorowych zdjęć powojennej Polski. We wrocławskich zbiorach są tylko czarno-białe i kolorowe, ale z lat pięćdziesiątych. Kolorowe fotografie autora sprawiają złudzenie, że zrobione zostały wczoraj, są świetnej jakości. Te obrazki mają inny wyraz i dramaturgię – opowiada Marzena Smolak z
Muzeum Miejskiego we Wrocławiu, kuratorka wystawy Barwy Ruin 1947, którą od 6 maja można oglądać w Pałacu Królewskim.
|
Warszawa, Al. Jerozolimskie, fot. Henry Cobb |
Data otwarcia wystawy nie jest przypadkowa. Kuratorka przyznaje, że jej zamiarem było rozpoczęcie ekspozycji dokładnie w
70. rocznicę zakończenia wojny we Wrocławiu. Natomiast celem architekta Henry’ego Cobba nie była dokumentacja zniszczeń, ale fotografowanie jako punkt wyjścia do odbudowy budynków powojennej Europy.
-
Spotykali się z architektami miast, przykładowo w Warszawie z przedstawicielami Biura Odbudowy Stolicy i dyskutowali nad tym, jak mogłaby wyglądać nowa architektura - wyjaśnia Marzena Smolak.
Kuratorka przekonuje, że estetyka zdjęć w ogóle nie ucierpiała na tym, że slajdy zrobione zostały przez
projektanta budynków, miejscom, gdzie powstanie coś nowego, co więcej sprzętem nie najwyższej jakości:
-
To są świetnie kadry, dobrze wkomponowane ujęcia. Widać na nich wykształcone oko. Na mnie zrobiły wrażenie, a widziałam tysiące zdjęć. Moje ulubione to nabrzeże widziane z Mostu Pokoju i istniejący do dziś moloch z wieżyczką na Powstańców Śląskich koło obecnego Thespiana.
|
Wrocław, Most Lessinga, fot. Henry Cobb |