Gdy Olympus PEN E-P1 został zaprezentowany po raz pierwszy, przez fotograficzny światek przeszło westchnienie: o, jaki śliczny. I drugie, mniej entuzjastyczne: o, jaki drogi… Celowo grające na nostalgicznej nutce wzornictwo powszechnie się podoba, jego (i następcy, modelu E-P2) cena znacznie mniej. Nic zatem dziwnego, iż wielu entuzjastów systemu Micro 4/3 w wydaniu Olympusa po początkowych zachwytach postanowiło poczekać na model cenowo bardziej przystępny.
Taką propozycją Olympusa jest zaprezentowany niedawno PEN E-PL1. To aparat nie tak wysmakowany wzorniczo, chociaż również nawiązuje do stylistyki dawnych, analogowych PEN-ów Olympusa.
|
Po lewej stronie PEN E-PL1, po prawej E-P2. |
E-PL1 to aparat w dużej mierze oparty na konstrukcji wcześniejszych cyfrowych PEN-ów, E-P1 i E-P2. Zastosowano jednak mniejszy wyświetlacz LCD i uproszczono elementy obsługi. Pokrętło ustawień trybów pracy przeniesiono na prawą stronę aparatu, i ma ono klasyczną postać. Projektanci zupełnie zrezygnowali też z rolki/pokrętła pod kciukiem i wielofunkcyjnej tarczy wybieraka. W E-PL1 wszystkich ustawień dokonujemy za pomocą tradycyjnego wybieraka oraz dwóch przycisków umieszczonych pod kciukiem.
|
Po lewej stronie PEN E-PL1, po prawej E-P2. |
Wyraźnie da się również odczuć po wadze aparatu, iż w przeciwieństwie do E-P1/P2, w konstrukcji tego modelu użyto znacznie mniej metalu. Oszczędności te dotyczą zresztą nie tylko korpusu – po zdjęciu obiektywu 14-42 mm okazuje się, iż wersja dodawana w zestawie z PEN-em E-PL ma bagnet wykonany z tworzywa sztucznego (w wypadku szkieł sprzedawanych z E-P1/P2 jest on metalowy). Oszczędność metalu dotknęła nawet dekielek obiektywu – wytłaczany w metalu i szlifowany emblemat producenta zmienił się w zwykły nadruk. Na szczęście nic nie wskazuje na to, by ta wersja (oznaczona dodatkowo literką L) miała gorsze właściwości optyczne.
|
Po lewej wersja obiektywu 14-42 mm dostarczana w zestawie z E-P1/P2, po prawej wersja L dostępna w zestawie z E-PL1. |
Oszczędności materiałowe nie wpłynęły na solidność wykonania – wszystkie elementy obudowy aparatu są bardzo dobrze wykonane i spasowane. Poprawiła się nawet wygoda trzymania aparatu, a to z tego względu, iż uchwyt pod palcami prawej ręki jest wyraźniej zarysowany, niż ten znany z modeli E-P1/P2.
Menu aparatu jest na pierwszy rzut oka bardzo uproszczone w stosunku do poprzednich PEN-ów, ale to za sprawą faktu, iż sekcja ustawień użytkownika jest domyślnie ukryta. Gdy już ją włączymy okazuje się, że w stosunku do PEN-ów E-P1/P2 niemal niczego nie brakuje. Największą chyba różnicą jest przeniesienie ustawień filmowych właśnie do sekcji ustawień użytkownika, co jest posunięciem dyskusyjnym – nie każdy, kto chce filmować musi mieć ochotę na grzebanie w "customach"…