Jeśli chcesz być na bieżąco z tym, co dzieje się w świecie fotografii oraz otrzymywać informacje o nowych artykułach publikowanych w naszym serwisie, zapisz się do FOTOlettera.
Czy wiesz, że ...
Pierwszą cyfrową lustrzanką, która umożliwiała swobodny podgląd fotografowanej sceny w każdych warunkach był Olympus E-330?
PEN Giant - kolejna poklatkowa historia sfotografowana PEN-em
Autor: Marcin Pawlak
Filmik PEN Story zrobił 10 miesięcy temu furorę - oryginalnie opowiedziana historia świetnie promowała nowego PEN-a. Najnowszy film PEN Giant, choć powstał w tej samej technice, ma jednak zupełnie inny - dosłownie - wymiar. Przy okazji prezentujemy kilkadziesiąt kadrów z wyprawy PEN-a na antypody.
Dziesięć miesięcy po opublikowaniu poklatkowego filmu PEN Story, firma kontynuuje pomysł w nowym, "powiększonym" wydaniu. Pierwsza edycja PEN Story powstała z okazji 50-lecia serii aparatu Olympus PEN, a jednocześnie promowała wprowadzenie na rynek jego współczesnego odpowiednika – Olympusa E-P1. Do powstania tego filmu niezbędnych było wykonanie 60 tysięcy zdjęć i 9600 odbitek. Twórcy nie ukrywali inspiracji był znanym wcześniej dziełem pracy japońskiego artysty Takeuchi Taijin A wolf loves pork, które powstało z ponad 1300 odbitek w tej samej technice poklatkowej.
PEN E-PL1 na ulicach Bukaresztu… Najnowszy film z tej rodziny, choć powstał w tej samej technice, przenosi ją w zupełnie inny wymiar, PEN Giant powstał na podstawie "zaledwie" 355 wydruków – ale za to w formacie billboardu! Tym samym historia wyszła w plener, którym jest stolica Rumunii Bukareszt. Efekt można zobaczyć poniżej:
Jak widać, produkcja tego filmu była już zadaniem bardziej skomplikowanym – przede wszystkim logistycznie. Jednak podobnie jak w przypadku PEN Story i A wolf loves pork, film powstał z "czystych" zdjęć, niepoddanych żadnej obróbce komputerowej. Chociaż nie podano oficjalnie, jakim modelem aparatu PEN wykonano zdjęcia, ostatnia plansza filmu sugeruje, iż był to najnowszy PEN E-PL1.Film został wyprodukowany z nieokreślonej aparatu serii Olympus PEN-i jak w oryginale, nie wykorzystuje żadnych sztuczek lub animacji komputerowej.
… oraz w Malezji i Singapurze Shooting great pictures has never been so easy – animacja PEN Giant kończy się hasłem "Robienie dobrych zdjęć nigdy nie było tak łatwe". By to zapewnić, twórcy aparatów serii PEN włożyli wiele wysiłku. Prawdę mówiąc, w niewielki korpusik E-PL1 włożyli całą lustrzankę – bez lustra. Mamy zatem przetwornik rozmiaru 3/4 cala (większy, niż w popularnych kompaktach), który pracować może z czułością sięgającą 3200 ISO. Stabilizacja jego położenia pozwala kilkukrotnie wydłużyć czasy naświetlania, co bardzo zwiększa szansę na uzyskanie ostrego, nieporuszonego zdjęcia.
Kadrujemy zdjęcia korzystając z 2,7 calowego wyświetlacza, tym zaś, którzy potrzebują przyłożyć do czegoś oko Olympus proponuje świetnej jakości, zewnętrzny wizjer elektroniczny – ten sam, który dołączany jest do nieco starszego PEN-a E-P2, i podłączany do tego samego portu akcesoriów.
Nowością w E-PL1 jest wbudowana lampa błyskowa – modele E-P1/P2 były jej pozbawione. Zamaskowana jest pod fragmentem górnej pokrywy aparatu, i podnosi się na pantografowym ramieniu. Jej moc jest niewielka, więc traktować ją należy raczej jako pomocnicze źródło światła, może też pracować w trybie bezprzewodowego sterownika dla lamp zewnętrznych. Tym, którzy planują często filmować za pomocą E-PL1 z pewnością spodoba się osobny przycisk aktywujący tę funkcję, co czyni ją dużo łatwiej dostępną niż w starszych PEN-ach.
Jak już wspomnieliśmy, Olympus zmieścił w maleńkim korpusie E-PL1 niemal pełną funkcjonalność lustrzanki systemu 4/3. Można się zastanawiać – po co? Cóż, niektórzy przyzwyczajeni są do możliwości oferowanych przez lustrzanki, i żaden kompakt nie jest w stanie ich zadowolić. Są jednak sytuacje, kiedy najmniejsza nawet lustrzanka z zestawem obiektywów jest zbyt dużym balastem – na przykład wówczas, gdy wybieramy się (dosłownie) na drugi koniec świata. Wówczas docenimy rozmiary PEN-a – wraz z obiektywami mieści się w nawet bardzo małej torbie fotograficznej. My PEN-a wysłaliśmy w podróż do Singapuru i Malezji – kilkadziesiąt zdjęć wykonanych w trakcie tej podróży można zobaczyć (i pobrać) na następnych stronach.
Pod osłoną nocy świat wygląda inaczej. Przenikają go miejskie światła, iluminacje budynków i głębia czerni. Fotografowanie przy słabym oświetleniu nie należy do najłatwiejszych, ale może przynieść fantastyczne, oryginalne efekty i wiele radości. Zabierzcie aparaty na nocną wyprawę i pokażcie, co uda Wam się uchwycić!
Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb).
Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies