Matryca fotograficznego aparatu cyfrowego pozwala na rejestrowanie obrazu rzutowanego przez obiektyw i pełni analogiczną funkcję jak dobrze znany film światłoczuły stosowany od lat w tradycyjnych aparatach analogowych. W najprostszym wydaniu "cyfrowa klisza" jest szachownicą miniaturowych fotoelementów, które dokonują pomiaru natężenia padającego na nie światła. Odczytana wartość zgromadzonych przez fotoelement ładunków elektrycznych zawiera informację o jasności obrazu padającego na matrycę. Niestety same elementy światłoczułe nie potrafią rejestrować informacji o barwie (chrominancji) padającego na nie światła, a jedynie o jego natężeniu (luminancji), dlatego tak uzyskany obraz jest monochromatyczny – tak, jak czarno-biała fotografia.
|
Prosta matryca światłoczuła nie rejestruje informacji o barwie padającego światła, dlatego uzyskiwany obraz jest monochromatyczny. |
Otrzymany obraz ma postać szachownicy punktów (pikseli), odwzorowujących układ elementów światłoczułych sensora. Dokładność tej informacji zależy od powierzchni, z jakiej zbiera światło pojedynczy element – im są one mniejsze i gęściej upakowane, tym dokładniej rejestrowany jest padający na matrycę obraz, a więc większa jest jego rozdzielczość.
|
Sposób pracy matrycy powoduje, że zapisany obraz ma nieciągłą strukturę – składa się z szachownicy punktów o zmiennej jasności. |
Przy odpowiednio dużym zagęszczeniu elementów sensora ludzki wzrok przestaje dostrzegać granice pomiędzy poszczególnymi punktami i zarejestrowaną mozaikę postrzegamy jako ciągły obraz. W przeciwnym wypadku zauważamy pojedyncze elementy składowe obrazu – piksele.
|
Odpowiednio duża liczba punktów przetwornika powoduje, że fotografowany obraz zawiera wystarczającą liczbę szczegółów. |
Wydawać by się mogło zatem, iż zwiększenie liczby elementów światłoczułych jest prostą metodą na poprawę szczegółowości rejestrowanego obrazu. Reklamy cyfrowych aparatów fotograficzny starają się utwierdzić nas w tym przekonaniu. Ba, można nawet przeczytać o "wspaniałych 10 megapikselowych rezultatach" – to cytat z oficjalnych materiałów prasowych znanego japońskiego producenta. Sytuacja nie jest jednak tak prosta.
Po pierwsze, liczba punktów przetwornika jest tylko jednym z elementów wpływających na szczegółowość obrazu. O wiele ważniejszym parametrem jest jakość optyczna zastosowanego obiektywu. Jeśli ten nie będzie dawał odpowiednio ostrego obrazu, nawet największa rozdzielczość matrycy światłoczułej nie "uratuje" straconych detali obrazu.
Po drugie, zagęszczanie elementów światłoczułych i związane z tym zmniejszanie ich rozmiaru niesie ze sobą konkretne, negatywne skutki. Od pola powierzchni elementów przetwornika zależy bowiem zdolność do przetwarzania światła na sygnały elektryczne. Małe elementy słabo sprawują się przy niedostatecznym oświetleniu, a konieczność wzmacniania wytwarzanego przez nie sygnału prowadzi do powstawania zakłóceń obrazu, zwanych potocznie szumami. Szum można co prawda zniwelować na drodze programowej obróbki obrazu, ale – ponownie – kosztem szczegółowości obrazu.
Bezkrytyczne zwiększanie liczby punktów przetwornika (liczonych w megapikselach, gdyż dzisiejsze matryce światłoczułe mają ich miliony) ma również skutki niezwiązane z jakością obrazu. Większa liczba punktów obrazu oznacza większą objętość pliku, w postaci którego zdjęcie zostanie zapisane na karcie pamięci. Dostępne obecnie karty pamięci są już tak tanie, że nie jest to problemem od strony kosztów. Jednak duża objętość zdjęć staje się problemem, gdy chcemy je poddać cyfrowej obróbce bądź po prostu wyświetlić na ekranie telewizora korzystając ze stacjonarnego odtwarzacza DVD/DivX.
Jak widać zatem, więcej nie zawsze znaczy lepiej.